fbpx
Przejdź do treści

Co łączy Gymkhanę, winyle i Millera?

Ano tyle, że to trzy z pię­ciu tem­atów dzisiejszej Piąteczki.

Pomińmy zbęd­ną przys­tawkę i prze­jdźmy od razu do pię­cioskład­nikowego dania głównego. Smacznego!

Ken Block po raz ósmy

Nie jestem wielkim fanem moto­ryza­cji. Bez owi­ja­nia w bawełnę — o samo­chodach nie wiem praw­ie nic.

Auto to narzędzie — ma mieć cztery koła, duży bagażnik i przemieszczać mnie z punk­tu A do B. Moja wiedza sprowadza się do tego, gdzie wlać pali­wo, jak sprawdz­ić olej i że jak coś skrzypi albo stu­ka, to trze­ba umaw­iać się z mechanikiem.

Nie fas­cynu­ją mnie doniesienia z raj­du Paryż — Dakar, a gdy w telewiz­ji zaczy­na się relac­ja z F1 pan­icznie szukam pilota, zan­im ktoś zain­tere­sowany się zorientuje.

Co innego Gymkhany Kena Bloc­ka. Każdą kole­jną odpalam z wyp­ieka­mi na twarzy, po obe­jrze­niu każdej nowej przecier­am oczy ze zdu­mienia. Przez tych kil­ka min­ut od włączenia fil­mu dzieje się magia. Kierow­ca i samochód tworzą spójną całość. Niemożli­we sta­je się możli­we… I przyz­nać muszę, że poza bezbłęd­ną tech­niką za kierown­icą, koleś najzwycza­jniej w świecie ma jaja. Sztos alert!

Najlepsze sklepy z płytami

Z miejsc wymienionych na liś­cie naj­ciekawszych sklepów winy­la­mi zal­iczyłem tylko Skylarka.

Nie wiem czy przy­pad­kiem od mojej wiz­y­ty nie zmie­nili siedz­i­by, bo ten sklep pamię­tam raczej jako prze­stron­ną ale jed­nak piwniczną przestrzeń, a na załąc­zonym w tekś­cie zdję­ciu wyglą­da jak lokal na pod­daszu. Tak czy inaczej — pami­etam, że na początku lat 2000. selekc­ja tam była moc­no łódz­ka, czyli królował drum’n’bass, tech­no i inna elek­tron­i­ka. Wśród tych wszys­t­kich cieka­wostek moż­na było znaleźć niewielką selekcję rapu. Ostate­cznie wró­ciłem wtedy do domu z dwu­nas­tocalowym “2000 sea­sons” Tal­i­ba Kweli z Hi-Tekiem.

Wstyd się przyz­nać, ale mimo wielu wiz­yt w stol­i­cy nigdy nie zdażyło mi się zajrzeć do Side One’a. Obiecałem sobie nadro­bić tą zaległość w miarę możli­woś­ci, przy okazji zaglą­da­jąc przy okazji do nowo otwartego stacjonarnego Asfalt Shopu. I może jeszcze Grubą Nutę… Chy­ba pora zro­bić winy­lowe tournee po Warszawie…

Gdańską Muzy­czną Piwnicę wpisałem na listę rzeczy do zobaczenia przy kole­jnej wiz­y­cie w Gdańsku. Zresztą katow­ick­ie i częs­to­chowskie miejsce też. Ok, nie ukry­wa­jmy — chcę przy­wieźć płytę z każdego z tych miejsc!

Zobacz tu: [ KLIK KLIK KLIK ]

plyty-sklepy

Nowojorskie uderzenie

Czy ja już Państ­wu wyz­nawałem moją wielką miłość do Nowego Jorku?
To właśnie temu mias­tu zawdz­ięczam całą uliczną sztukę, która zafas­cynowała mnie wiele lat temu. W tym mieś­cie nar­o­dz­ił się rap, graf­fi­ti, break­danc­ing i graf­fi­ti. No i tu pow­stał również „Przy­ja­ciele”.

Czy ja Państ­wu wspom­i­nałem, że wiel­bię filmy i ese­je fotograficzne, w których miejs­ka przestrzeń jest jed­nym z bohaterów.

Na bank Wam to wszys­tko mówiłem. A dziś pole­cam perełkę w postaci doku­men­tu ukazu­jącego ewolucję nowo­jorskiego tań­ca ulicznego — od breakdance’u po bardziej współczesne formy. Wszys­tko to z przepiękny­mi kadra­mi Wielkiego Jabł­ka. Jest pięknie!

Wymówki Millera

Jeden ze zło­tych dzieci­aków rapu. Kari­erę rozpoczął w wieku 19 lat i od tego cza­su sporo przeżył, doświad­czył i zażył.

W końcu postanow­ił wydorośleć. Wytrzeźwiał, oga­r­nął japę i z końcem zeszłego roku wró­cił z nowym, świet­nym albumem.

Poniższy mate­ri­ał zaczy­na się w NYC ( <3 ), później przenosi do Los Ange­les, by ostate­cznie wylą­dować w jego rodzin­nym Piths­bur­gu. Tam wyprowadza na boisko drużynę Steels, zaja­da się lokalny­mi przys­maka­mi i wys­tępu­je w swoim liceum. A w między­cza­sie opowia­da o drodze, którą przeszedł.

Poz­naj Maćka.

Ścieżki Spike’a

Pamię­tam jak zbier­ałem szczękę z podło­gi, gdy obe­jrza­łem w ramach cyk­lu fenom­e­nalne “Mo’ Bet­ter Blues” w reży­serii Spike’a Lee. To his­to­ria jaz­zowego trębacza, który dążył do per­fek­cyjnego brzmienia swo­jego zespołu. Co nie do koń­ca zawsze było dobrze odbier­ane przez gra­ją­cych z nim muzyków. Główną rolę zagrał Danzel Wash­ing­ton, a obok niego w sak­so­fon dmie Wes­ley Snipes.

His­to­ria his­torią, kreac­ja kreacją, ale jakaż tam była ścież­ka dźwiękowa!!! Do dziś mam cia­r­ki, gdy słyszę ten utwór:

Jej autorem był… jaz­zowy trębacz — Ter­ence Blan­chard. Spike zakochał się w jego brzmie­niu do tego stop­nia, że współpra­ca obu panów trwa po dzień dzisiejszy.

Blan­chard odpowiadał za ścież­ki dźwiękowe kole­jnych filmów Lee — m.in. “25. godziny” z Edwar­dem Nor­tonem (plakat z tego fil­mu do dziś ozd­abia drzwi do mojego poko­ju w rodzin­nym domu), “Mal­col­ma X” z Den­zelem czy “Planu doskon­ałego” z… Den­zelem, ale również Clive’m Owen­em i Jodie Foster.

W 2003 roku pow­stało mul­ti­me­di­alne wid­owisko zaty­tułowane “The Movie Music of Spike Lee & Ter­ence Blan­chard” i od tego cza­su prezen­towane było tylko osiem­naś­cie razy. A ostat­nie wyko­nanie miało miejsce pięć dni temu w katow­ickim NOSPRze!

Szczęśli­wie Arte Con­cert opub­likowało pełen zapis tego wydarzenia. Dwie godziny cud­ownej muzy­ki. Włącz sobie i odpłyń. Dobranoc!

Klik klik: [ KLIK KLIK KLIK ]

arte-movie-lee