fbpx
Przejdź do treści

aks

Natalia Siwiec Gate

Jed­nym z głównych obiek­tów moich tute­jszych narzekań są media. Przy­walam im z powodu laicyza­cji przekazu, wyl­gar­yza­cji języ­ka, ogłu­pi­a­nia nar­o­du, manip­u­lacji infor­ma­cją. Dzisiejszy news o „wykładzie” Natalii Siwiec na Uni­w­er­syte­cie Wrocławskim opub­likowany przez TVN24 to wzorowy przykład takiego infor­ma­cyjnego przekła­ma­nia. Nosz… Ręce mi opadły…

Magia” szklanego ekranu

Jest taki odcinek Przy­jaciół (8x20), w którym Ross i Chan­dler poma­ga­ją Joey’­mu w przy­go­towa­ni­ach do castin­gu na prowadzącego nowego tele­turnieju o nazwie Bam­boo­zled. Im bardziej wgryza­ją się w zapisane w skryp­cie zasady gry, tym bardziej absurdal­na się ona wyda­je. Zakrę­cona kar­ta (od której zależy czy idziesz wyżej czy niżej), bezdech zawod­ni­ka w trak­cie zadawa­nia pyta­nia czy pod­skaki­wanie na jed­nej nodze w trak­cie udziela­nia odpowiedzi to tylko kil­ka z nich…

Przyglą­da­jąc się kilku rodzynkom z archi­wal­iów pol­skiej rozry­w­ki moż­na dojść do wniosku, że wyprzedz­iły one swo­ją epokę. Przez lata mogliśmy znaleźć w telepu­dle wiele głupich tele­turniejów, ale tylko część z nich charak­tery­zowały zbiór przedzi­wnych zadań i dość częs­to pokrę­cone zasady.Dziś przy­taczam przykłady trzech pro­gramów, z których jeden pamię­tam ze szk­lanego ekranu, a dwa pozostałe to kwasy z youtu­ba. Smacznego.

Czytaj dalej »Magia” szklanego ekranu

Mniejsze zło jest złe!

W lat­ach 1933 — 1963 żył we Włoszech artys­ta zwą­cy się Piero Man­zoni. Jako przed­staw­iciel sztu­ki kon­cep­tu­al­nej tworzył rzeczy zaskaku­jące, odsta­jące od normy, szoku­jące. W 1961. stworzył dzieło swego życia — każdą z 90. numerowanych puszek kon­ser­wowych wypełnił trzy­dziestoma gra­ma­mi swoich odchodów (konkret­nie — dwójką), eksponaty te nazwał Gówno artysty (Mer­da d’artista) i postanow­ił sprzedać za cenę ich wagi w zło­cie… Dziś prz­erzu­ca­jąc kanały w telewiz­orze lub zaglą­da­jąc do najpop­u­larniejszych ser­wisów inter­ne­towych mam wraże­nie, że co chwilę trafi­am na podob­ne pusz­ki pandory.

Ostat­ni wpis o War­saw Shore wygen­erował ciekawą dyskusję wśród moich fejs­bukowych zna­jomych, dlat­ego chci­ałbym jeszcze do tego wątku powrócić.

Czy­taj dalej »Mniejsze zło jest złe!

Degustacje Groszków: Restauracja “Ewa Zaprasza”

Prze­jeżdża­jąc przez Sasi­no opisy­wanej restau­racji nie sposób jest nie zauważyć — wszak umiejs­cowiona jest ona w samym cen­trum niewielkiej wios­ki usy­tuowanej wzdłuż przelo­towej dro­gi. Wnętrza Ewy… bardziej przy­po­mi­a­ją zad­baną przy­drożną gospodę niż miejsce, w którym w week­endy nie zjesz tu obiadu bez wcześniejszej rezerwacji.

Czy­taj dalej »Degus­tac­je Groszków: Restau­rac­ja “Ewa Zaprasza”

Chyba trochę zardzewiałem.

Nie wiem ile razy pisałem już o tym, że czas wziąć dupę w tro­ki i pisać bardziej reg­u­larnie… Gen­er­al­nie słoneczne dni nie zachę­cały do szli­fowa­nia tek­stów, ale nie martwcie się — Ros­janie nie mają wąt­pli­woś­ci, że przed nami zima stule­cia, więc może w tema­cie częst­szych aktu­al­iza­cji coś się tu zmieni…

Czy­taj dalej »Chy­ba trochę zardzewiałem.

Rok na swoim

Baw­ię się w blo­gowanie praw­ie od pię­ciu lat. Równi­utko rok temu postanow­iłem wys­tar­tować pod włas­nym szyl­dem — pier­wot­nie na blogspocie, ostate­cznie zatrzy­mu­jąc się tutaj. Dwanaś­cie miesię­cy od pier­wszego pos­ta wypadało­by trochę się wytłu­maczyć z aktu­al­nej sytu­acji i hula­jącego dłuższych przesto­jów tutaj. No to, pod­sumowu­ję zatem obec­ną sytuację.

Czy­taj dalej »Rok na swoim

Ubezpieczyciele… Eeeeeeeeeech

Ostat­nio w wewnątrz­fir­mowej kore­spon­dencji padło hasło, aby pewne kwest­ie pomiędzy dzi­ała­mi devel­op­men­tu i kreacji rozwiązać za pomocą bitwy na miny… W prze­ci­wnych narożnikach spotkać się mieli sze­fowie odpowiedzial­ni za poszczególne dzi­ały, a do zbiera­nia zakładów wyty­powano mnie… Uza­sad­nie­nie? “Groszek przyj­mu­je zakłady o grube PLNy (ufam mu jeżeli chodzi o kasę — jeździ starym mer­ce­dresem i nosi się na sportowo)”…

Przy­taczam, bo tem­at wyma­ga drob­nej aktu­al­iza­cji. Choć mam nadzieję, że na zmniejsze­nie zau­fa­nia fakt ów nie wpłynie, to przyszło nam się pożeg­nać z wysłużonym, 23-let­nim Mietkiem. A przy okazji, w związku z prze­si­ad­ką do nowego auta, stoczyliśmy batal­ię z ubez­pieczy­ciela­mi. I o tym w dzisiejszym poście.

Czy­taj dalej »Ubez­pieczy­ciele… Eeeeeeeeeech

Epickie koncerty

Obsługu­ją­ca pewną markę sportowo-odzieżową agenc­ja albo/albo rzu­ciła ostat­nio na fan­pe­jdża tejże mar­ki całkiem fajny tem­at, który zmusił mnie trochę do pogrze­ba­nia w pamię­ci. Który kon­cert / live act jest według mnie najbardziej klasy­czny? Przez głowę przewinęła się cała masa świet­nych kon­certów, które najpierw oglą­dałem na MTV czy Vivie, potem ścią­gałem z Soulsee­ka, by ostate­cznie wygrze­by­wać je na jutubie.  Cóż, trud­no było­by wybrać jeden. A w zasadzie… czemu miałbym?

Zebrałem więc w jed­nym miejs­cu trzy dosyć ważne dla mnie kon­cer­ty, choć jest ich zde­cy­dowanie dużo więcej. Docelowo być może pow­stanie z tego jak­iś bardziej niereg­u­larny cykl. Dzisiejszy wpis to praw­ie sie­dem godzin muzy­ki na żywo choć w formie. Pozdrawiam.

Czy­taj dalej »Epick­ie koncerty

No i po majówce…

Dawno mnie tu nie było. Gen­er­al­nie ostat­nio codzi­en­nie padam na twarz. Związane jest to albo z pracą, albo z siłown­ią (o tym pewnie wkrótce), albo inną bie­gan­iną, ale efekt jest jeden — po powro­cie do domu odpły­wam. Dlat­ego week­endu majowego wyczeki­wałem z niecierpliwością.

Plany zmieni­ały się prak­ty­cznie z dnia na dzień. Miała być Pra­ga, miał być Cieszyn, miało być Zakopane… Skończyło się na pię­ciu mega inten­sy­wnych dni­ach spęd­zonych w Warsza­w­ie i rodzin­nych stronach. I o tym w wielkim skró­cie poniżej.

Czy­taj dalej »No i po majówce…

83 ’till infinity. Odcinek 5: #jutro

Cztery miesiące od ustal­e­nia daty. Czas spęd­zony na oga­r­ni­a­n­iu, nagaby­wa­niu, zachę­ca­niu, spamowa­niu. Przez ten czas wielokrot­nie utwierdz­iłem się w przeko­na­niu, że mam w Was wspani­ałych przy­jaciół. Dziś stuknęła mi trzy­dzi­est­ka, jutro związana z tym fak­tem impreza, którą orga­nizu­ję wspól­nie z Karolką. A w związku z tym wypadało­by powiedzieć o trzech rzeczach. No, to jazda.

Czy­taj dalej »83 ’till infin­i­ty. Odcinek 5: #jutro

Podsumowanie tygodnia #12: 1 — 7.04

Ostat­nio cały czas nie mam cza­su. Końcówka trwa­jącego pon­ad rok pro­jek­tu (Bridgy Jones jeszcze w kwiet­niu trafi do sprzedaży), week­endowe klipy z ekipą Exform­ers, zbliża­ją­ca się impreza urodzi­nowa i siłow­n­ia od cza­su do cza­su… Wszys­tko to powodu­je, że wiec­zorem padam na pysk i jedyne na co mam ochotę, to włącze­nie odcin­ka Fol­low­ingSons of Anar­chy czy House of cards i zro­bi­e­nie sobie drin­ka na lep­szy sen.

Ale, ale… Nie zamu­lam. Podsumowuję.

Czy­taj dalej »Pod­sumowanie tygod­nia #12: 1 — 7.04

Życie z Androidem i iOSem. Część pierwsza, chyba nie ostatnia.

W grud­niu zeszłego roku przeniosłem się do Play’a, przy okazji wchodząc w posi­adanie Sony Xperii S. Słuchaw­ki tej szukałem dosyć dłu­go — pytałem na infolinii, pytałem w salonach w Krakowie, Tomas­zowie, Piotrkowie, Łodzi i Zakopanem. W tym ostat­nim gość z obsłu­gi wyszukał mi w sys­temie infor­ma­cję, że jedyny mod­el dostęp­ny jest w Nowym Tar­gu. I ostate­cznie tamże udało mi się go zdobyć.

Od dwóch lat jestem użytkown­ikiem sys­te­mu mobil­nego z jabłkiem. Do pos­ta tego zabier­ałem się w sum­ie od czterech miesię­cy i trak­tować miał on o bolesnych kon­tak­tach z Androi­dem i  tym dlaczego w najbliższym cza­sie jakość tych kon­tak­tów się nie zmieni, ale… dzisiejsza kon­fer­enc­ja Face­booka i prezen­tac­ja ich nakład­ki sys­te­mowej Home trochę pokrzyżowała mi plany.

Czy­taj dalej »Życie z Androi­dem i iOSem. Część pier­wsza, chy­ba nie ostatnia.

83 ’till infinity. Odcinek 4: Wyga oraz Decó i Szpilersi

Jeden z ostat­nich postów zapowiada­ją­cych zbliża­jącą się coraz więk­szy­mi kroka­mi imprezę urodzi­nową. Dzisi­aj przed­staw­iam (chy­ba) ostat­nią niespodziankę doty­czącą wiec­zornego line-upu. Udało nam się namówić do zagra­nia krót­kich setów kon­cer­towych wykon­aw­ców, którzy w znacznym stop­niu przy­czynili się do tego, że od pon­ad dekady żyję rapem.

Czy­taj dalej »83 ’till infin­i­ty. Odcinek 4: Wyga oraz Decó i Szpilersi

Ogłoszono wyniki Mall Wall Art. A miało być tak pięknie…

Gdy chwilę temu usłysza­łem, że ogłos­zono konkurs Mall Wall Art na mur­al pokry­wa­ją­cy jed­ną ze ścian Galerii Krakowskiej, przyjąłem tą infor­ma­cję z optymizmem. Po pier­wsze, dlat­ego że ściana owa straszy od wielu lat swą bru­tal­ną szaroś­cią i smutkiem (celowo pod­kreślam, bo będzie to kluc­zowe w dal­szej częś­ci), będąc równocześnie jed­nym z pier­wszych widoków, jaki­mi mias­to Kraków wita podróżników wysi­ada­ją­cych na głównym dwor­cu kolejowym.

Po drugie, bo zaz­droszczę Łodzi ich­niejszej galerii murali oga­r­ni­anej przez Urban Forms, a w Grodzie Kra­ka poza kilko­ma chlub­ny­mi wyjątka­mi (Siataniś­ci Twoży­wa czy Blu na Podgórzu) zbyt wielu wielko­for­ma­towych prac nie znajdziesz.

Po trze­cie, bo grono jurorskie składało się z na prawdę zac­nych per­son, więc byłem pewien, że decyzję o wyborze final­nej pra­cy, która pokry­je tę ścianę pode­j­mować będą oso­by kom­pe­tentne takie jak Mar­iusz Waras (M‑City, czyli nasz stree­tar­towy pro­dukt eksportowy) czy Michał Bieżyńs­ki (inic­ja­tor wspom­ni­anej galerii w Łodzi i dyrek­tor Urban Forms), a nie Pani Ziut­ka z Panem Heńkiem, co to w galerii hand­lowej zaj­mu­ją się marki­etingiem, a że street art ostat­nio taki tren­di i dżezi, to wybiorą sobie jakieś baz­groły, żeby młodzieżowo było…

Znana jest już zwycięs­ka pra­ca. I… jest mi smut­no, bo miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze.

Czy­taj dalej »Ogłos­zono wyni­ki Mall Wall Art. A miało być tak pięknie…