Muszę Wam wyjawić pewną rzecz.
Od około prawie dwóch miesięcy bierzecie udział w pewnym eksperymencie. Żeby nie było za wesoło powiem otwarcie — jako czytelnicy nie wypadacie w nim najlepiej…
Inni
Zawsze podziwiałem szaleńców, którzy rzucali sobie wyzwanie polegające na tworzeniu nowej treści codziennie przez 365 dni w roku.
W jednej z ostatnich Piąteczek przytaczałem przykład Pawła Kadysza (o którego projekcie “D.Vader” również wspominałem w ramach tego cyklu). Poświęcił on na swoim blogu wpis na temat tego, jak projekt “jedno zdjęcie przez rok” odmieniło jego życie. Dzięki temu — poza faktem, że stał się po prostu świetnym fotografem — powołał do życia serwis TookAPic, który wspomaga realizowanie tego typu fotoprojektów.
Fajny projekt fotograficzny powołała do życia również Wiktoria Dalach, która na swoim instagramie od ponad stu dni publikuje zdjęcia krakowskich podwórek.
Kolejnym fajnym przykładem jest seria „Daily Tunes”. Z początkiem stycznia powołał do życia wrocławski producent Cadillac Loops. Za pomocą swojego kanału na SoundCloud codziennie publikować będzie nową miniaturę muzyczną.
Ok, może prawie codziennie, bo widzę, że jednego z odcinków (numer 25) już zabrakło. Cóż, bywa. I tak plan jest ambitny.
https://soundcloud.com/cadillac-loops/sets/daily-tunes
Craaaaaaazy!
Od zawsze miałem ochotę to zrobić. Przy moim nieregularnym trybie pisania pomysł, aby publikować jeden post dziennie przez cały miesiąc brzmiał jak szaleństwo.
Jeszcze bardziej absurdalny wydawał mi się punkt, który dodałem jakiś czas temu na etapie powstawania listy przedśmiertnej. Numer 21: Publikować na blogu jeden post dziennie przez kolejnych 12 miesięcy.
Czekaj, czekaj… COOOO?
Eksperyment
A potem przyszła druga połowa 2015. Kolejne teksty pojawiały się coraz regularniej. I gdy z końcem listopada opublikowałem osiemnasty tekst w ciągu miesiąca, a w szkicach i w głowie miałem kolejne tematy, stwierdziłem… spróbujmy!
Licznik wystartował 30 listopada. I dobra passa trwała przez kolejnych…dwanaście dni.
Pewnej soboty obudziłem się z gigantycznym kacem i stwierdziłem, że tego dnia raczej nic nie wyrzeźbię. I wtedy przypomniałem sobie o opcji awaryjnej. Notując punkt 21. na liście Memento ToDo brałem pod uwagę fakt, że fizycznie nie dam rady pisać nowych tekstów przez 365 dni. I obiecałem sobie, że w momentach spadku weny, będę publikować posty w ramach PhotoSorry.com. Blog to blog, post to post. Przecież zdjęć w archiwum mam setki tysięcy…
(O samym fotoblogu pisałem już tutaj)
Wnioski z grudnia
Jeszcze w trakcie grudnia zaobserwowałem dwa zjawiska.
Pierwszym był spadek Waszego zaangażowania w najnowsze posty. Do tej pory każdy kolejny tekst miał całkiem niezłe statystyki odwiedzin, lajków i był komentowany na fejsbukowym fanpejdżu (rzadziej) i moim prywatnym profilu (częściej). Aktualizując bloga niemal codziennie ta aktywność bardzo mocno spadła. I dlatego właśnie napisałem we wstępniaku, że wypadacie kiepsko. Powodów tego upatruję w zbyt dużej aktywności. I biorę to na klatę.
Drugie zjawisko to efekt „długiego ogona”. Codziennie na bloga wpadało kilka osób, by sprawdzić rzeczy, które pojawiły się w poprzednich dniach czy tygodniach. I to akurat cieszy, bo nigdy wcześniej tego u mnie nie było.
Dziś
Właśnie wchodzimy razem w trzeci miesiąc projektu o roboczej nazwie #1dziennie. Liczbowo wygląda to tak, że w ciągu ostatnich 63 dni na tym blogu pojawiły się 42 teksty, a PhotoSorry w tym czasie doczekał się 23 aktualizacji.
I zamierzam dalej grać w tą grę. Mam nadzieję, że całą akcję przyjdzie mi podsumować na koniec roku. Trzymajcie kciuki.